Dedykacja dla... Dla takiej osoby, dzięki której żyję. Dziękuję Ci, że
mogę o Tobie marzyć, każdej nocy pełnej gwiazd i łez, każdego samotnego
wieczoru. Dziękuję, że jesteś w moim komputerze na pulpicie, w moim
telefonie na wyświetlaczu, na drzwiach mojego pokoju... Jako kartka,
ale jesteś... I dziękuję, że mogę popłakać sobie we własnym łóżku,
wyobrażając sobie, że tulę się do Ciebie, chociaż wiem, że nigdy nie
będę miała takich możliwości. Zależy mi tylko na tym byś był
szczęśliwy jak nikt inny, byś znalazł miłość swego życia... Czasem aż
boję się pomyśleć co byłabym w stanie dla Ciebie zrobić. Dziękuję... Co
z tego, że jesteś daleko... Ale przecież jesteś...
B.Kay ;*
'Może to głupia miłość
Albo w ogóle nie jest miłością,
Jednak chcę by trwała'
***
'Gdybyś się dowiedział,
Że już mnie więcej nie zobaczysz...'
Ta noc była bardzo niespokojna. Co chwila dostawałam te głupie
wiadomości na telefon. Bill zdenerwowany wyłączył moją komórkę
chowając ją głęboko do szafki. Tulił mnie i powtarzał 'Ktoś na pewno
pomylił numer...' . Zasnął o drugiej nad ranem, ja udawałam, że śpię.
W mojej głowie kotłowało się tysiące myśli... Byłam przestraszona.
Wiedziałam, że on zawsze przy mnie będzie, że mnie nie opuści... A
jednak ten strach, że mimo to że mam ochroniarzy wcale nie jestem
bezpieczna. Jutro nowy dzień, kolejne godziny na 'rehabilitacji'. Nikt
ze mną tam nie pójdzie, będę sama skazana na siebie.
***
Tymczasem
Ashley siedziała w Polsce. Tęskniła, tak naprawdę bardzo tęskniła...
Ale przecież musiała to zrobić... Ma ten układ, jest tylko zabawką i
niczym więcej.
Po chwili namysłu wrzuciła do torebki potrzebne
rzeczy, otworzyła okno swojego pokoju na poddaszu i wymknęła się z
domu, mimo późnej godziny. Silny wiatr targał jej jasne włosy, a krople
deszczu zatrzymywały się na jej bladych policzkach, przypominając łzy.
Sama
nie wiedziała, że wpadła po same uszy, myślała, że to taki niewinny
śmieszny układzik... 'Spróbuję raz i koniec!' . A to ją poważnie
wciągnęło, być może już nie ma żadnych szans na normalne życie.
***
-Olka...-Tom
wszedł nieśmiało do mojego pokoju. Podniosłam oczy znad książki i
kiwnęłam głową na znak tego, że słucham.-Bo wiesz... Może prosto z
mostu: Dlaczego ona nie odbiera telefonów ode mnie?
'Ode mnie też
nie odbiera, martwię się o nią'- chciałam powiedzieć, ale w porę
ugryzłam się w język. Nie mogę mu tego zrobić, niech wie, że wszystko
jest z nią OK. Naprawdę nic nie wiem, nawet czy żyje...
-Rozmawiałaś z nią?-zadał kolejne pytanie, w jego oczach widziałam nadzieję.
-Tak! Oczywiście... -odkrzyknęłam szybko.
-I?
-No ona... No nie za bardzo chciała gadać o tym co się stało.-skłamałam.
-Rany! Przecież nic się nie stało!-odpowiedział zrozpaczonym głosem.-Przecież ja...
-Daj spokój. Ona wkrótce się odezwie, znam ją.-odpowiedziałam łagodnie.
Po wyjściu Toma z pokoju, powiedziałam bezradnie 'Sama chciałabym to wierzyć'
***
-Ćwiczyłaś?-zapytał ze szczerym uśmiechem Kenny.
-Oczywiście...-odpowiedziałam bez entuzjazmu.
-Oj! Nie wyspałaś się? Dlaczego?
-Dlatego,
że ktoś przez całą noc...-zamilknęłam.- A z resztą nie twoja
sprawa!-moje zdecydowanie sprawiło, że darował sobie te wszystkie
głupie gadki. Na jego twarzy malowało się zmieszanie.
Podczas tych
wszystkich głupich ćwiczeń jakie miał mi do zaoferowania, cały czas
myślałam. O wszystkim i o niczym, miałam natłok myśli. Z tego
wszystkiego wyrwał mnie telefon Kenny'ego. Ten szybko wydobył go z
kieszeni popatrzył na wyświetlacz, potem na mnie. Przeprosił i wybiegł
jak szalony na korytarz ale widząc, że pod drzwiami siedzi dwóch
ochroniarzy czym prędzej pobiegł przed hotel. I znów widziałam to
zmieszanie... On jest jakiś podejrzany. Korzystając z tego, że nikogo
nie ma w sali dałam nura do jego papierów leżących na stoliku. Pod
paroma zapisanymi po angielsku kartkami znalazłam dużą teczkę podpisaną
na czerwono moim imieniem i nazwiskiem. Rozglądnęłam się czy nikt nie
nadchodzi i zaczęłam wertować strony. Głośno przęknełam ślinę, gdy
zobaczyłam na jednej z kart moje wszystkie dane. Imię i nazwisko znał,
bo w końcu się przedstawiałam, ale po co mu mój adres, wiek, numer
telefonu [!] i inne ważne dane. Nie chciałam zostać przyłapana, więc
schowałam teczkę do torebki i wyszłam z sali. Po drodze wytłumaczyłam
ochronie, że nie mam zamiaru już na niego czekać, i że idę do pokoju.
'Już nigdy tam nie pójdę!'
Weszłam do pokoju i szybko zamknęłam drzwi na klucz, oparłam się o nie i głośno wypuściłam powietrze.
***
Kenny
po długiej i bardzo burzliwej rozmowie ze swoim szefem, nerwowo wszedł
do sali i z rozczarowaniem zorientował się, że nikogo w niej nie ma.
-No... To jestem uduszony. Świetnie...
Podszedł
do stolika, na którym leżały wszystkie papierzyska i gorączkowo zaczął
szukać tej teczki. Po chwili stwierdził, że jej nie ma. Zacisnął ręce...
-Znalazła...
***
Leżałam w swoim łóżku i czytałam mój 'życiorys', nawet dowiedziałam się co by się ze mną stało za jakieś dwa, może trzy dni?
Do pokoju wszedł Bill.
-Hej!-rzucił w pośpiechu.-Mamy dziś wywiad, razem. Szykuj się. Co tam czytasz?
-Bill? Co być powiedział, gdybyś się dowiedział, że już mnie nigdy nie zobaczysz?-wypaliłam.
-O... O co ci znowu chodzi?-zapytał z niepokojem.
-O nic, tylko o to...-odpowiedział z obojętnością pokazując mu teczkę.
Bill przewertował ją parę razy, po czym wzięłam mu ją i wyszłam z pokoju kierując się do Karoliny.
-Czekaj! Gdzie idziesz?!-krzyknął ale udałam, że nie słyszę.
***
-O! Ola, jak dobrze. Mamy wywiad...-mówiła ochoczo Czerwonowłosa.
Ja
jednak wcale jej nie słuchałam, weszłam do sali i rzuciłam białą teczką
o blat szklanego stolika. Ona, zaciekawiona wzięła teczkę do ręki i na
chwilę się w niej zagłębiła, pochłaniała ją z uchylonymi ustami, z
wzrastającym zdziwieniem.
-Mogę?-zapytałam, kiedy Kar skończyła czytać. Nie poczekałam na odpowiedź i wzięłam jej papiery.
-Skąd to masz?-zapytał drżącym głosem.
-Nieważne.-odpowiedziałam zupełnie obojętnie.-Będę gotowa za pół godziny.
Po tych słowach udałam się z powrotem do pokoju, aby się wyszykować.
***
Po
nudnym wywiadzie, i po usłyszeniu setny raz tych samych pytań co
tydzień temu wróciliśmy do hotelu. Około godziny 23:00, gdy Bill był w
łazience wymknęłam się z pokoju i zeszłam na sam dół, do sali w której
odbywała się moja rehabilitacja. Wiadomo po co szłam-żeby oddać to co
sobie wcześniej pożyczyłam. Niestety... Zostałam nakryta.
-Cześć...-usłyszałam
głos... JEGO... Egzekucja jest blisko. Zdrętwiałam na chwilę, by zaraz
zupełnie się uspokoić. Wszystko pod kontrolą.
-O witam... Wiesz poczytałam sobie ten mój nowy życiorys... Szkoda ale niestety nie stanie się tak jakbyś tego chciał.
-Tego
nie możesz być pewna.-zbliżał się do mnie powoli, a ja mimowolnie
cofałam się do tyłu aż wreszcie poczułam za sobą ścianę. Ughh...
Modliłam się żeby ktoś teraz przechodził korytarzem, żeby to
zobaczył... Złapał mnie za nadgarstki i unieruchomił je.
-To jak
załatwiamy to po cichu, czy...-przerwał na wskutek silnego bólu w
okolicach krocza. Upadł na podłogę, a wtedy ja szybko uciekłam. Na
korytarzu wpadłam w Toma... Jak dobrze. Przytuliłam się do niego, po
policzkach ciekły mi łzy. A jednak... Nie wytrzymałam... Usłyszałam huk
drzwi i zobaczyłam Kenny'ego biegnącego w naszą stronę, kiedy jednak
zobaczył Toma natychmiast zawrócił w stronę wyjścia z hotelu.
-Saki!!!-krzyknął Tom.
***
The End
Korzystając
z okazji, chciałabym wszystkim czytelnikom złożyć najserdeczniejsze
życzenia z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, jak
najwięcej uśmiechu i radości z życia, weny do pisania, cierpliwości do
czytania mojego 'dzieła' szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń oraz
hucznego Sylwestra.
Darkness Angel ;**
PS. Jak się podoba neu wygląd?
Next na feriach ;)
Darkness Angel (19:36)