ajjjt
Komentarze: 1
Pokój Wspólny Gryffindoru, późne godziny wieczorne.
Przy
jednym ze stolików siedzi panna Evans, zabsorbowana wielce jakąś ciężką
książką o ludzkiej transmutacji. Rude włosy lśniły złotym światłem,
padającym z kominka,przy którym spoczywały Ellen z Laurą. Dziewczyny
wyrywały sobie z rąk jakiś artykuł o tegorocznych wyborach Miss
Magicznego Świata, piszcząc przy tym bez opamiętania i okładając sie
nawzajem czym popadnie. Huncwoci grali natomiast w karty przy stoliku
niedaleko Lilki, aby Potter mógł ją swobodnie i bez żadnych ograniczeń
obserwować... Dziewczyna udawała, że tego nie widzi.
W pewnym
momencie przejście za obrazem Grubej Damy otwarło się i do
pomieszczenia weszła osiemnastoletnia, brązowo włosa dziewczyna w
niebieskim sweterku. Spojrzała uśmiechniętymi oczami na garstkę
Gryfonów i cichutko,prawie że bezszelestnie przeszła przez pokój, po
czym usiadła z gracją na wysłużonej,bordowej kanapie. Cała ekipa
sprawiała wrażenie, jakby niczego nie zauważyła, jakby zupełnie nic się
nie stało.
Po kilku minutach oczy Syriusza Blacka spoczęły na
nowo przybyłej, by po chwili rozszerzyć się ze zdziwienia wespół z
męskimi ustami chłopaka. Trącił Lunatyka łokciem.
-
Łapa, idioto, totalnie ci już odbiło?– Lupin począł z roztargnieniem
rozcierać sobie żebra. Potter uśmiechnął się zawadiacko do Syriusza,
ale gdy spostrzegł jego minę, natychmiast odwrócił się przez ramię i
spojrzał w stronę kanapy.
- Co TY tu robisz?
-
Siedzę, James, siedzę... – odparła spokojnie dziewczyna, zakładając
włosy za ucho. – Na przyszłość nie krzycz tak głośno, ale jeśli już
musisz, to chociaż w jakimś konkretnym celu. Możesz się na przykład ze
mną przywitać.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas chciałby cię teraz tu widzieć.
Black
podszedł do kanapy z resztą chłopców i machnął ręką na dziewczyny,
które od dłuższej chwili siedziały w bezruchu,patrząc na Nieznajomą.
Podniosły się ze swoich miejsc z westchnieniem, po czym opadły na
kanapę obok szatynki.
Łapa stanął przed
nią z założonymi na piersiach rękoma, tupiąc nogą. Lunatyk był na tyle
zrezygnowany, że nie odzywał się słowem, a James ze zdenerwowania
dostał szczękościsku. Syriusz wypuścił z siebie powietrze, po czym
zaczął:
- Ei... co ty, do jasnej cholery, robisz tutaj?
- Siedzę. – spokojna twarz dziewczyny przyprawiała Gryfonów o wzrost ciśnienia.
-
Ale po co? – Ellen warknęła ostro,spoglądając na Nieznajomą z ukosa. –
W kontraktach nie było o tym mowy. –szatynka uśmiechnęła się.
-
Kontraktami zajmuję się ja, moja droga. Ja je weryfikuję i ja decyduję,
co w nich jest napisane. – Nieznajoma otwarła spoczywającą na jej
kolanach teczkę i rozdała Gryfonom pliki papierów,przewiązane bordową
wstążką. Piątoklasiści przez chwilę zagłębiali się w nowe warunki
umowy, a z każdą czytaną linijką ich oczy robiły się coraz większe.
-
Nie! Nie zgadzam się! To jest niesprawiedliwe! – rudowłosa zerwała się
na równe nogi i rzuciła kartkami o fasadę kominka. – Ja nie chcę żeby
to się tak skończyło! Ja chcę urodzić dzieci, a nie...
-
Eileen, nie rób nam tego! – Potter spojrzał na nią błagalnie – Nawet
nie mogłem jej na randkę zaprosić! Nie poszedłem do pracy... ja SUMów
nie zdałem!!!
- James, dramatyzujesz... –
ciemne brwi Autorki zbiegły się na jej jasnym czole. – Opisałam
piętnaście lat twojego życia. Niech inni zajmują się resztą.
- Bardzo śmieszne, Ei... – Laura skrzywiła się – U nikogo innego nie istnieję! Co się ze mną stanie?
-
Zostaniesz w mojej pamięci, moja droga. Poza tym... – głos szatynki
zawiesił się – Naprawdę chciałaś przeżyć scenariusz, jaki dla ciebie
wymyśliłam? – dziewczyna zamilkła, ale nie minął moment, kiedy odezwała
się znowu:
- Moje życie miało być ciężkie, ale wartościowe. Nie dasz mi tego przeżyć? – niebieskie oczy napełniły się łzami. Cruzzo dodała:
- A moja kariera? Ernest? Chcesz to zostawić w takim momencie?
- Mnie się nawet zakochać nie dała... –mruknął Black, odrzucając włosy z czoła. – A przecież miała...
-
Uspokójcie się wreszcie! – dziewczyna wstała i odwróciła się w ich
stronę, mając za plecami kominek – A co z moim życiem? Pomyśleliście o
tym, wstrętni egoiści? – w pokoju zaległa cisza. Evans spojrzała na
Eileen ze smutkiem.
- Rozumiemy cię - wiemy,
że jest On, że szkoła... i koncerty, i wszystko inne. Ale ja bym
chciała jednak wyswobodzić się spod uroku Malfoya. Poza tym... byłaś
już w Slytherinie?
- Wszędzie byłam.
Lucjusz nawet zadowolony, ma satysfakcję, że Czarny Pan jeszcze nie
zdążył go zwerbować. Czyste sumienie. – zamilkła na chwilę, rozglądając
się po twarzach swoich podopiecznych. – Oddałam wam dwa lata mojego
życia. Moje marzenia, wizje, wyobrażenia... Pomysły. Teraz wy dajcie mi
rozwinąć się... Oddajcie mi czas, poczucie odpowiedzialności za was.
Pozwólcie żyć.
Pokój Wspólny wypełniały teraz tylko westchnienia
i oddechy wszystkich w nim zgromadzonych. Lunatyk podszedł do Eileen,
przytulił ją i powiedział:
- To twoja
ostateczna decyzja, prawda? –dziewczyna spojrzała w jego ciepłe oczy i
pokiwała powoli głową. – Będzie nam ciebie brakowało.
-
Wiem, kochani... Mnie was też. Ale chyba już wyrosłam... a może i nie.
Ale kiedyś musiałam was opuścić. Wiem, że obiecałam opisać wasze życie
do końca, aż do śmierci Potterów. Nie udało mi się, ale każdy jest
tylko człowiekiem...
- Ei, nie martw się... –
James uśmiechnął się do niej zawadiacko. – Swoim życiem napiszesz naszą
historię. –posadził ja na kanapie. – Pamiętaj, że każdy Jego uśmiech,
będzie naszym uśmiechem... Patrz na Niego tak, jak Lilka patrzyłaby
kiedyś na mnie. Dotykaj jego ręki w sposób, jaki miałem dotykać ją ja,
a wtedy o nas nie zapomnisz.
- Ja o was nigdy nie zapomnę, wariaty! –zaśmiała się, ocierając łezkę, płynącą po jej policzku. – W końcu was kocham.
- Ale Jego bardziej, co? – Ellen pokazała jej język.
- Najbardziej, Elle. Najbardziej...
Po
kilku minutach pożegnań, Eileen wyszła z Pokoju Wspólnego. Gryfońska
brygada patrzyła za nią z żalem, tęsknotą, ale i zrozumieniem. Bo Ona
odeszła, by tworzyć własne życie. Z Nim – Mężczyzną o melancholijnych
oczach i muzycznym sercu. Jej sercu...
Tak, moi drodzy. To koniec.
Nie chcę nic więcej dodawać, bo wszystko znajduje się wyżej...
Kocham Was.
Dziękuję za wszystko... ale muszę to zrobić.
Żegnam z sentymentem...
Wasza
Eileen
DOPISEK Z 4 lutego 2008 roku:
maja dwukrotnie nazwała mnie tu egoistką, bo "jakże mogłam skasować moje notki i nie pozwolić Wam ich czytać".
Tłumaczyć się nie mam zamiaru - bo po co, egoistki się nie powinny wszak tłumaczyć, czyż nie?
Powiem
jedno - plagiaty tego bloga zdarzały się nie tylko wtedy, kiedy
pisałam, więc czemu nie mogłyby się pojawić, gdybym przestała pisać?
A Ciebie, maju proszę, abyś zastanowiła, jak się zachowujesz. Trochę klasy.
Eileen
Dodaj komentarz