lis 23 2008

ajjjt


Komentarze: 1

Pokój Wspólny Gryffindoru, późne godziny wieczorne.

Przy jednym ze stolików siedzi panna Evans, zabsorbowana wielce jakąś ciężką książką o ludzkiej transmutacji. Rude włosy lśniły złotym światłem, padającym z kominka,przy którym spoczywały Ellen z Laurą. Dziewczyny wyrywały sobie z rąk jakiś artykuł o tegorocznych wyborach Miss Magicznego Świata, piszcząc przy tym bez opamiętania i okładając sie nawzajem czym popadnie. Huncwoci grali natomiast w karty przy stoliku niedaleko Lilki, aby Potter mógł ją swobodnie i bez żadnych ograniczeń obserwować... Dziewczyna udawała, że tego nie widzi.

W pewnym momencie przejście za obrazem Grubej Damy otwarło się i do pomieszczenia weszła osiemnastoletnia, brązowo włosa dziewczyna w niebieskim sweterku. Spojrzała uśmiechniętymi oczami na garstkę Gryfonów i cichutko,prawie że bezszelestnie przeszła przez pokój, po czym usiadła z gracją na wysłużonej,bordowej kanapie. Cała ekipa sprawiała wrażenie, jakby niczego nie zauważyła, jakby zupełnie nic się nie stało.

Po kilku minutach oczy Syriusza Blacka spoczęły na nowo przybyłej, by po chwili rozszerzyć się ze zdziwienia wespół z męskimi ustami chłopaka. Trącił Lunatyka łokciem.

 - Łapa, idioto, totalnie ci już odbiło?– Lupin począł z roztargnieniem rozcierać sobie żebra. Potter uśmiechnął się zawadiacko do Syriusza, ale gdy spostrzegł jego minę, natychmiast odwrócił się przez ramię i spojrzał w stronę kanapy.
 - Co TY tu robisz?
 - Siedzę, James, siedzę... – odparła spokojnie dziewczyna, zakładając włosy za ucho. – Na przyszłość nie krzycz tak głośno, ale jeśli już musisz, to chociaż w jakimś konkretnym celu. Możesz się na przykład ze mną przywitać.
 - Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas chciałby cię teraz tu widzieć. 


Black podszedł do kanapy z resztą chłopców i machnął ręką na dziewczyny, które od dłuższej chwili siedziały w bezruchu,patrząc na Nieznajomą. Podniosły się ze swoich miejsc z westchnieniem, po czym opadły na kanapę obok szatynki.

Łapa stanął przed nią z założonymi na piersiach rękoma, tupiąc nogą. Lunatyk był na tyle zrezygnowany, że nie odzywał się słowem, a James ze zdenerwowania dostał szczękościsku. Syriusz wypuścił z siebie powietrze, po czym zaczął:

 - Ei... co ty, do jasnej cholery, robisz tutaj?
 - Siedzę. – spokojna twarz dziewczyny przyprawiała Gryfonów o wzrost ciśnienia.
 - Ale po co? – Ellen warknęła ostro,spoglądając na Nieznajomą z ukosa. – W kontraktach nie było o tym mowy. –szatynka uśmiechnęła się.
 - Kontraktami zajmuję się ja, moja droga. Ja je weryfikuję i ja decyduję, co w nich jest napisane. – Nieznajoma otwarła spoczywającą na jej kolanach teczkę i rozdała Gryfonom pliki papierów,przewiązane bordową wstążką. Piątoklasiści przez chwilę zagłębiali się w nowe warunki umowy, a z każdą czytaną linijką ich oczy robiły się coraz większe.
 - Nie! Nie zgadzam się! To jest niesprawiedliwe! – rudowłosa zerwała się na równe nogi i rzuciła kartkami o fasadę kominka. – Ja nie chcę żeby to się tak skończyło! Ja chcę urodzić dzieci, a nie...
 - Eileen, nie rób nam tego! – Potter spojrzał na nią błagalnie – Nawet nie mogłem jej na randkę zaprosić! Nie poszedłem do pracy... ja SUMów nie zdałem!!!
 - James, dramatyzujesz... – ciemne brwi Autorki zbiegły się na jej jasnym czole. – Opisałam piętnaście lat twojego życia. Niech inni zajmują się resztą.
 - Bardzo śmieszne, Ei... – Laura skrzywiła się – U nikogo innego nie istnieję! Co się ze mną stanie?
 - Zostaniesz w mojej pamięci, moja droga. Poza tym... – głos szatynki zawiesił się – Naprawdę chciałaś przeżyć scenariusz, jaki dla ciebie wymyśliłam? – dziewczyna zamilkła, ale nie minął moment, kiedy odezwała się znowu:
 - Moje życie miało być ciężkie, ale wartościowe. Nie dasz mi tego przeżyć? – niebieskie oczy napełniły się łzami. Cruzzo dodała:
 - A moja kariera? Ernest? Chcesz to zostawić w takim momencie?
 - Mnie się nawet zakochać nie dała... –mruknął Black, odrzucając włosy z czoła. – A przecież miała...
 - Uspokójcie się wreszcie! – dziewczyna wstała i odwróciła się w ich stronę, mając za plecami kominek – A co z moim życiem? Pomyśleliście o tym, wstrętni egoiści? – w pokoju zaległa cisza. Evans spojrzała na Eileen ze smutkiem.
 - Rozumiemy cię - wiemy, że jest On, że szkoła... i koncerty, i wszystko inne. Ale ja bym chciała jednak wyswobodzić się spod uroku Malfoya. Poza tym... byłaś już w Slytherinie?
 - Wszędzie byłam. Lucjusz nawet zadowolony, ma satysfakcję, że Czarny Pan jeszcze nie zdążył go zwerbować. Czyste sumienie. – zamilkła na chwilę, rozglądając się po twarzach swoich podopiecznych. – Oddałam wam dwa lata mojego życia. Moje marzenia, wizje, wyobrażenia... Pomysły. Teraz wy dajcie mi rozwinąć się... Oddajcie mi czas, poczucie odpowiedzialności za was. Pozwólcie żyć.

Pokój Wspólny wypełniały teraz tylko westchnienia i oddechy wszystkich w nim zgromadzonych. Lunatyk podszedł do Eileen, przytulił ją i powiedział:

 - To twoja ostateczna decyzja, prawda? –dziewczyna spojrzała w jego ciepłe oczy i pokiwała powoli głową. – Będzie nam ciebie brakowało.
 - Wiem, kochani... Mnie was też. Ale chyba już wyrosłam... a może i nie. Ale kiedyś musiałam was opuścić. Wiem, że obiecałam opisać wasze życie do końca, aż do śmierci Potterów. Nie udało mi się, ale każdy jest tylko człowiekiem...
 - Ei, nie martw się... – James uśmiechnął się do niej zawadiacko. – Swoim życiem napiszesz naszą historię. –posadził ja na kanapie. – Pamiętaj, że każdy Jego uśmiech, będzie naszym uśmiechem... Patrz na Niego tak, jak Lilka patrzyłaby kiedyś na mnie. Dotykaj jego ręki w sposób, jaki miałem dotykać ją ja, a wtedy o nas nie zapomnisz.
 - Ja o was nigdy nie zapomnę, wariaty! –zaśmiała się, ocierając łezkę, płynącą po jej policzku. – W końcu was kocham.
 - Ale Jego bardziej, co? – Ellen pokazała jej język.
 - Najbardziej, Elle. Najbardziej...

Po kilku minutach pożegnań, Eileen wyszła z Pokoju Wspólnego. Gryfońska brygada patrzyła za nią z żalem, tęsknotą, ale i zrozumieniem. Bo Ona odeszła, by tworzyć własne życie. Z Nim – Mężczyzną o melancholijnych oczach i muzycznym sercu. Jej sercu...


***


Tak, moi drodzy. To koniec.
Nie chcę nic więcej dodawać, bo wszystko znajduje się wyżej...
Kocham Was.
Dziękuję za wszystko... ale muszę to zrobić.
Żegnam z sentymentem...

Wasza

Eileen

DOPISEK Z 4 lutego 2008 roku:

maja dwukrotnie nazwała mnie tu egoistką, bo "jakże mogłam skasować moje notki i nie pozwolić Wam ich czytać".
Tłumaczyć się nie mam zamiaru - bo po co, egoistki się nie powinny wszak tłumaczyć, czyż nie?
Powiem jedno - plagiaty tego bloga zdarzały się nie tylko wtedy, kiedy pisałam, więc czemu nie mogłyby się pojawić, gdybym przestała pisać?
A Ciebie, maju proszę, abyś zastanowiła, jak się zachowujesz. Trochę klasy.

Eileen

gibzon : :
23 listopada 2008, 13:37
Nie rozumiem czemu nie bedziesz pisać ?? :( Zapraszam do mnie :D

Dodaj komentarz